57. KONTRAPUNKT: Whitewashing

 57. Międzynarodowy Festiwal Teatralny KONTRAPUNKT.
MIĘDZYNARODOWY KONKURS FORMY 

„Whitewashing”, Compagne dans le ventre (Francja)
tekst i reżyseria: Rébecca Chaillon
występują: Rébecca Chaillon, Aurore Déon

Twórczość pochodzącej z Martyniki Rébecci Chaillon to niezwykle kreatywna, odważna, a co za tym idzie zaskakująca hybryda działań artystycznych i społecznych. Czytając dossier Chaillon i jednocześnie analizując dorobek założonej przez nią w 2006 roku w podparyskim Creil Compagnie Dans le Ventre (dosłownie: Kompania w brzuchu) łatwo można wywnioskować, co gryzie dzisiejszy świat (ten tzw. Zachodni). W repertuarze Dans le Ventre znajdują się zatem spektakle, o których czytamy, że są „dramatycznym poematem niepokojów”, „polityczną autofikcją feministyczną” albo „fantazją o gwałtownej namiętności”. W kolejnym projekcie Rebbeca Chalion „staje się ciastem i daje się pożreć społeczeństwu”, ukazuje „ciało jako wrażliwy interfejs” albo przeobraża się w „Małą Syrenkę Walta Disneya, ale dużą... i czarną”. Mnie zaintrygowało jeszcze wyznanie, że artystki Kompanii z brzucha są „X-kobietami, mutantami wściekłości i performerkami meteorologicznymi”... Do Szczecina na KONTRAPUNKT Compagnie Dans le Ventre przywiozła swój głośny performance „Whitewashing”.

Tytułowe „wybielanie” (whitewashing) to praktyka obsadzania białych aktorów w rolach postaci z innych grup etnicznych. Chaillon rozprawia się z tym krytycznie i na swój sposób osobliwie, czyli… organicznie. Wraz z towarzyszącą jej na scenie Aurore Déon, pokazuje niewygodną i uwierającą prawdę o rolach na jakie jest skazana czarna kobieta w społeczeństwie zdominowanym przez białych.

Produkcja Compagnie Dans le Ventre ma nieoczywista strukturę – to steatralizowany performance, albo spektakl zmierzający w stronę performancu przynależnemu sztukom wizualnym. Za tym drugim przemawiają punkty kulminacyjne, czyli zbudowanie określonych obrazów czy figur. Notabene – przepyszne!

Pierwszy kwadrans to intrygująca gra z widzem. Oglądamy… mycie podłogi, zwane w niektórych kręgach konserwacją powierzchni płaskich. Mozolne, dokładne, nudne. Gdy jednak wczytamy się intensywnie we wszystkie „sygnały” okaże się, że to nie mycie podłogi, a jej… wybielanie. Zamiast „Pronto” mamy „ACE”. Notabene, mimo włączonej wentylacji „na full” zapach detergentów w mig zawładnął teatralną przestrzenią, nie pozostawiając wątpliwości, który ze środków użyto. Déon ubrana na czarno spokojnie zmywa podłogę mopem, Chaillon z coraz większą kompulsywnością wybiela ją… całą sobą. Zdziera z siebie ubranie, myje koszulą, spodniami, albo skarpetkami nałożonymi na dłonie. Gdy rozbierze się do naga zobaczymy, że jej całe ciało pokryte jest bielidłem. Ma także białe usta oraz takowe soczewki, które nadają jej twarzy przerażający wyraz.

Gdy jej zachowania staną się już wręcz maniakalne, akcję przerwie sceniczna partnerka, która usadzi ją na podeście. Chaion wygląda wtedy jak jakaś prehistoryczna bogini płodności albo Wenus z Moraw (Věstonická Venuše) – uosobienie najstarszego znanego ceramicznego przedmiotu artystycznego na świecie (to à propos budowania określonych obrazów, a ten w obliczu wołania o prawo do rytuału wydaje się cholernie istotny). Kolejna scena ma znów symboliczny wymiar – to misterne zmywanie bielidła i wydobycie przy pomocy nabłyszczającej oliwy nie tylko ciemnej karnacji aktorki, ale przede wszystkim jej naturalnego piękna.

Po ciele przychodzi kolej na włosy. Jednak te działania szybko odbiegły od podstawowych czynności fryzjerskich, a stały się intrygującym procesem budowy kolejnego „obrazu”. Z doczepionych do prawdziwych włosów Chalion utkanych na żywo warkoczy ze sztucznych kosmyków powstała instalacja – gwieździsty splot dobieranego porozciągany na gumkach aż do ścian sceny (i widowni). Podczas czasochłonnego zaplatania włosów aktorki pozwoliły sobie na sporą dawkę oczyszczającego humoru. Ten eksplodował jeszcze wyraziściej w sekwencjach zmagań z językiem polskim i czytaniem ogłoszeń matrymonialnych. Gdy jednak wsłuchać się w ich treść, to mieliśmy do czynienia z paskudnymi przejawami rasizmu i szowinizmu w jednym. Finałem tej sekwencji było zaproszenie widzów do przyczepienia na rozciągniętych niczym sznurki do prania warkoczach fotografii czarnoskórych kobiet (wyrwanych z kolorowej prasy dostarczonej w celu zabicia nudy podczas "fryzjerskich" zabiegów).

W ostatniej części „Wybielania” obraz ustępuje słowu. Nie znam proweniencji tekstów, nie wiem czy to były wyimki wielkiej lub mniejszej literatury, czy też teksty w pełni autorskie. Zrozumieniu przeszkodziła albo osobliwa poezja, albo niezborne tłumaczenie. Owszem, z wysłuchania całości, niczym kalmara spinająca całość, wydobywają się sensy, o których Rébecca Chaillon chciała opowiedzieć. „Wybielanie” stało się pretekstem do jeszcze szerszego wywodu o tożsamości czarnoskórych, albo osób innych nacji. O ich roli, a przede wszystkich (równych) prawach, w społeczeństwie. Mimo wagi poruszanych tematów, ta część wypadła gorzej niż dominujace działania performatywne. 

Na wyjątkowe uznanie zasługuje kreacja Rébecci Chaillon – za odwagę (obecna na scenie nago przez blisko 1,5 godziny), za cierpliwość, za dystans i poczucie humoru. Oczywiście osobne brawa należą się jej za zmagania z językiem polskim, w tym absolutnie rozczulające ”dzięki”. Eksperymenty Chaillon z ciałem oraz włosami balansują na granicy wytrzymałości, a z pewnością fizycznego bólu. Tym bardziej: Chapeau bas!

„Wybielanie” / „Whitewashing” zostało przez surową kontrapunktową publiczność przyjęte bardzo ciepło, nawet z „częściową” owacją na stojąco, co jest wielką rzadkością festiwalu. Faktycznie, to ciekawa i świeża forma, wyjątkowa odwaga wykonwcza oraz potok treści istotnych dla zrozumienia życia w tym popapranym świecie. I choć dawno minęły czasy malowania polskich aktorów przysłowiową pastą do butów, by zagrali czarnoskrórego, to problem istnieje. Może nawet w unwiersalnym rozumieniu, mam na myśli stereotyp ukrainki-sprzątaczki, ukraińca-robotnika. Tak, czy inaczej nie ulega wątwpliowści, że lekcja tolerancji ma charakter procesu, work in progress

 

fot. Pietro Bertora (Santarcangelo Festival 2023) oraz Luca Ferreira